- autor: macua6, 2014-03-29 19:30
-
Już od wyjścia zawodników na boisko wiadomo było, że będzie to zacięta rywalizacja.
Po pierwszym gwizdku oczywistym stało się, że żadna z drużyn nie będzie odkładać nogi ...
Piłka oraz przewaga na boisku od pierwszych chwil należała do Kasztelanii. Już w drugiej minucie Tomasz Leśnicki sprytnie zwiódł obrońcę, wszedł przed niego, gdzie ten w polu karnym sfaulował naszego napastnika, jednak sędzia się pomylił i nie podyktował rzutu karnego na korzyść Santoczan. Kasztelania wywierała presję na zawodnikach gospodarzy i starali się nie dopuszczać ich do sytuacji bramkowych. Wysoki pressing dość szybko przyniósł efekt i już w 25 min.po dośrodkowaniu przez Tomka Leśniewskiego ,Michał Ludniewski pokonał bramkarza Iskry strzałem z głowy. Objęliśmy prowadzenie, ale niestety w tym momencie skończyła się gra fair play. Drużyna gospodarzy ostro wzięła się do walki. Niefortunnie dla Kasztelanii sędzia nie dostrzegał licznych fauli przeciwników na naszych zawodnikach i nie upomniał żadnego choćby żółtym kartonikiem. Pomimo wysiłków obu drużyn do przerwy wynik nie uległ zmianie (0:1). W pierwszej połowie Kasztelania zdominowała pojedynek.
Do drugiej połowy meczu podeszliśmy z dużym spokojem, co miało dla nas nieprzyjemne skutki. Agresywna już w tym momencie Iskra Janczewo nie pozwalała naszym piłkarzom na doprowadzenie do końca jakiejkolwiek akcji. Kasztelania oddała nieco pole gry i wciągnęła się w styl gry serwowany przez piłkarzy z Janczewa. W 56 min. po dośrodkowaniu zawodnika gospodarzy, Marek Florczuk odbiciem piłki z głowy, trafił w słupek, a stamtąd piłka poleciała prosto do bramki (1:1). W kolejnych minutach meczu jedyne co narastało oprócz napięcia wśród kibiców, to agresja gospodarzy. Zaczęła się seria rozlicznych, bolesnych dla nas sytuacji: jak np. „nokaut” na środku boiska na Marcinie Antczaku, którego dwóch przeciwników „wzięło w kleszcze” czy też naruszenie nietykalności bramkarza w piątce, który to oberwał w głowę od napastnika z Janczewa. Lecz po raz kolejny na nasze nieszczęście sędzia nawet nie ukarał nikogo żółtą kartką. W 70 min. ogromny błąd naszych defensorów i brak zrozumienia między Marcinem Rybskim oraz Marcinem Terlińskim spowodował wyjście napastnika gospodarzy na pojedynek 1 na 1 z naszym bramkarzem a ten z zimną krwią umieścił piłkę w siatce.(2:1) Po kilku minutach główny arbiter podyktował nam wreszcie rzut karny (po wcześniejszych dwóch niezauważonych), gdy zawodnik Iskry przetrzymywał Marcina Antczaka za koszulkę w polu karnym. Antek w pewny sposób zamienił tę szansę w bramkę na 2:2. Niestety do końca pojedynku wynik ten nie uległ zmianie. Obie drużyny atakowały i chciały rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. Jak wiadomo nie od dzisiaj, mecze derbowe rządzą się swoimi prawami. Tak było też w niedzielnym pojedynku.
Dużo nerwów, walki oraz dramaturgii to niewątpliwie cechy, które wyróżniały ten pojedynek. Wynik remisowy w derbach na wyjeździe można zaliczyć na plus. Wszak to my prowadziliśmy grę, jednak później Iskra potwierdziła, że ich dobra dyspozycja to nie przypadek.
